Za wpisem na stronie ciemnosc.pl
Oryginalny wpis:
Polemika 🙂
Czy rzeczywiście kobieta może osiągnąć swą pełnię poprzez stanie się po części jak mężczyzna…, bycie w męskiej energii itd.? Obudzenie i dotknięcie, czy nawet urzeczywistnienie Animusa? Osobiście dotykam swojej pełni poprzez urzeczywistnienie pełni
kobiecości. Poprzez sięgnięcie do swojego wewnętrznego źródła, które ma się nijak do męskości… Nie uważam za prawdziwe, że kobiety muszą odkryć mężczyznę w sobie. A może nie muszą? A nawet nie powinny w ogóle go szukać. Wystarczy, aż! że odkryją kobietę w sobie. To w niej, w wewnętrznej Kobiecie, zawiera się Całość. I ten animus i anima i głęboka cisza nienazwana. Nie chodzi więc o emancypację o jaką walczyły nasze babki i matki i my same, ona więcej zaciemniła niż rozjaśniła ale chciałoby się myśleć, że najwidoczniej była kobietom potrzebna, choć nie wiem po co. Może wcześniej byśmy znalazły drogę do samych siebie. Nie poprzez mężczyzn. Zostawmy ich w spokoju. Ale poprzez Żeńskość. Dotknięcie Lilith oraz rozpoznanie w sobie Hawy.
…
Również wiele lat prowadzę sesje z kobietami. Z mężczyznami też zresztą. I moje doświadczenia potwierdzają, że poprzez swoją kobiecość, jej rozpoznanie i urzeczywistnienie… i poprzez uszanowanie męskiego w mężczyznach, kobieta sięga do swojej wewnętrznej mocy, pełni własnej kobiecości.Taką drogę wybieram i taką prowadzę.
Cechy o których mowa, to nie jest bycie po części męzczyzną, tylko to jest kobiecość właśnie na którą się powołujesz. Animus to termin wprowadzony przez Junga, i to jest praktyczne podejście do cech, uznawanych przez kulturę za męskie, choć nie jest to prawda, bo te cechy są również w kobietach. Stąd dramat Lilith, która nie chciała się podporządkować i wybrała własną ścieżkę i została potępiona przez patrarchalny system. Czy była przez to mniej kobieca? Czy była po części mężczyzną jak mówisz? No nie. Wszystkie jesteśmy po części jak Lilith. Dobrze jest uwolnić się od stereotypów na temat tego, co jest kobiece, a co nie. Cechy rozwiniętej osobowości nie mają płci, kobiety używają ognia tak samo jak męzczyźni, i to nie oznacza, że kobiety są w cześci męzczyznami, jak im się wmawia niekiedy.
Inaczej rozumiemy pewne terminy. Wiem co znaczy Animus, znam prace Junga dość dobrze. Lilith nie wybrała męskiej strony. Ona wybrała właśnie siebie. To co patriarchat “zabija” w kobietach niszczy i tłamsi to właśnie jest kobiecość… Lilith stanęła po swojej kobiecej stronie. I zrobiła to w bardzo kobiecy sposób…
No ale każdy może sobie różne rzeczy definiować i układać jak czuje i według swojej wiedzy.
No właśnie o tym mówię w poście, że jak kobieta postępuje w zgodzie ze sobą i nie ulega presji otoczenia, to nie można o niej mówić, że jest w męskiej energii, bo dalej jest kobieca. Lilith zażądała równości w relacji z Adamem, na co on się nie zgodził. Uciekła i nawet gdy Bóg po nią posłał anioły, ona dalej nie zgodziła się wrócić. Udała się w swą podróż, podczas której odreagowywała swą traumę – pożerała dzieci, oddawała się demonom. Zamroziła się na długi czas, co jest synonimem znieczulenia, które dotyka ofiary przemocy, między innymi seksualnej. Spokój odnalazła dopiero przy Samaelu, który zgodził sie traktować ją na równi. Prawo do samostanowienia to esencja duchowości, to prawo uniwersalne, związane z szacunkiem, wolnością i godnością. Skoro popierasz Lilith, która była według naszych standardów emancypantką, to nie wiem szczerze mówiąc o co Ci chodzi, gdy jednoczesnie krytykujesz dążenia naszych przodkiń, do prawa o decydowaniu o sobie.
Niczego nie krytykuję… napisałam jedynie, że niekoniecznie droga męska – walki o swoje prawa – jest drogą właściwą kobietom. I że może, gdyby nie patriarchalny, ideologiczny wpływ, kobiety mogłyby dotrzeć do swojej głębi kobiecymi drogami/sposobami…
Historia o Lilith jest zapisana w biblii i ja czytam ją odmiennie, ale to nie miejsce na takie rozmowy – więcej jest przekłamań i interpretacji niż można by się spodziewać.
ja się zgadzam z tym, że nie każda kobieta ma walczyć, bo wspieram różnorodność. W poście pisałam o kobietach, które są ogniste, po prostu realizują swoją naturę i mają do tego prawo, bez wciskania im, że są “męskie”. Natomiast nie negowałam kobiet, które idą odmienną ścieżką – jeśli tak zrozumiałaś moje słowa, to chciałam sprostować Patriarchat stworzył wojowników, a kobiety nie mogły inaczej zawalczyć, niż reguły systemu pozwalały. Ale w warunkach partnerskiej współpracy i szacunku do obu płci, wojownicy i wojowniczki nie musieliby sięgać po żadne miecze.
A co do emancypacji – gdyby kobiety jej nie potrzebowały, to by o nią nie walczyły. Sama z tej emancypacji korzystasz, gdy decydujesz o swoim życiu samodzielnie.
W ten sposób można zracjonalizować wszystko… Każdy ludzki i społeczny czyn. Gdyby tego nie potrzebowali to by tego nie zrobili… A korzystam również z tego co kobiety utraciły i czego nie zrobiły bo były zajęte walką o równość w takim właśnie ujęciu na męskie i żeńskie jakie się niekiedy w tym dualnym pojmowaniu świata, nomen omen przez patriarchalny mocno system promowanym, propaguje…
Prawo do decydowania o sobie jest podstawą i potrzebą dorosłości, tego nie trzeba racjonalizować, tylko warto realizować. Natomiast gdy jesteś systemowo zmuszana do uległości i pozbawia się ciebie zasobów, ze względu na płeć, nie można mówić o żadnej wolności duchowej. Lepsza wolność, która kosztuje, niż darmowe niewolnictwo. Ale wiadomo, każdy ma prawo wyboru, nikt nie broni kobietom być zniewolonymi. Skoro postanowiły to zmienić, to oznacza, że jednak zaczęły dojrzewać do decydowania o sobie.
Oczywiście, ale wyjść ze zniewolenia można na wiele sposób i o tym właśnie piszę… Ty zdajesz się widzieć jeden tylko – poprzez typowo męską postawę zawalczenia o siebie. Ja widzę inne możliwości i tylko tym się różnimy. Nie znaczy to, że nie widzę wartości emancypacji, czy męskiej energii w kobiecej istocie, ale że uważam, że są inne drogi, inne sposoby, takie, w których kobieta sięga po Siebie do Siebie. Nie pod dyktando i na modłę tego, co jest jej znane ze świata męskiego patriarchatu, ale poprzez swoją Żeńskość…, ale to raczej trudno będzie Ci dostrzec i nie szkodzi… Niech tak zostanie.
Oczywiście, że proces wychodzenia z klatek obejmuje rozmaite formy i sposoby. Ale w tym wątku trzymam się tematu, o którym pisze w poście, to jest wycinek naszej rzeczywistości, co nie oznacza, że nie ma innych wycinków o których piszę sobie w innych postach.
Ale ok, można to upraszczać i myśleć, że jak piszę o czymś w jednym poście, to oznacza, że to przenoszę na wszystko inne i że neguję przez to inne drogi. Możesz tak myśleć i tak rozumieć moje słowa, nie szkodzi. Również akceptuję Twój sposób interpretacji tego, co piszę. To wszystko jest procesem zbiorowym, który ma swoje prawidła. Walczymy o wolność, by potem inne jakości mogły przemówić i stworzyć możliwość do innych dróg rozwiązywania problemów. To jest chyba oczywiste. Formy manifestów się zmieniają wraz z naszą świadomością i warunkami bytu.